Historia Dzieci Zamojszczyzny

ZAMOJSZCZYZNA W GENERALNYM PLANIE WSCHODNIM

 

Plany wyniszczenia narodu polskiego opracowane zostały jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej. Miejscem ich powstania był Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy. Twierdzono, że Polska zawdzięcza swe istnienie i organizację Germanom, którzy zamieszkiwali na obszarach wchodzących w skład terytorium Polski. Przyjmowano, że na terenach zachodnich istnieje bardzo duża przewaga „rasy nordyckiej", a ludność śląska w znacznej mierze niemiecka, została spolszczona. Poglądy te stały się podstawą i punktem wyjścia dla programu przewidującego wysiedlenia, eksterminację i germanizację milionów Polaków.1

W klimacie mitu o „rasie panów i przestrzeni życiowej" narodu niemieckiego oraz jego misji władania całą Europą, a w przyszłości światem, rodziły się plany biologicznej zagłady narodu polskiego. 

Generalny Plan Wschodni (Generalplan Ost) miał swoje źródło w imperializmie niemieckim XIXw., który stworzył hasło „Drang nach Osten", czyli „Napór na wschód."2 Plan wschodni składał się z dwóch części. Pierwsza zwana „Małym Planem" zawierała projekty na najbliższą przyszłość w miarę zdobywania terenów na wschodzie. Drugi etap określany jako „Wielki Plan" zakładał projekty perspektywiczne na okres 25-30 lat. Prace nad planem prowadzone były pod kierownictwem naczelnego dowódcy policji i SS, Reichsfuhrera Heinricha Himmlera. 

Hitler tajnym dekretem z dnia 7 października 1939r. mianował Himmlera Komisarzem Rzeszy do spraw umacniania niemieckiej narodowości. Powierzył mu w ten sposób sprawę kolonizacji zdobytych obszarów oraz wysiedlenia podbitych narodów w 1942r. Himmler objął urząd ministra spraw wewnętrznych. Posiadł w ten sposób potężną władzę policyjną, gospodarczą, administracyjną, którą wykorzystał do realizacji programu „przestrzeni życiowej" dla narodu niemieckiego.3

Pierwszym obszarem kolonizacyjnym była Zamojszczyzna. Wybór tego terenu nie był przypadkowy. Przede wszystkim chodziło Niemcom o utworzenie wzdłuż granicy przyszłej Rzeszy „germańskiego wału ochronnego", który zabezpieczałby przed „szkodliwymi" wpływami nieskolonializowanego wschodu.4 Zgodnie z planami niemieckimi „wał ochronny" miał sięgać na południe od Zamojszczyzny aż do Siedmiogrodu.5 W ten sposób ludność polska z terenów   Generalnej Gubernii od zachodu pozostawałaby pod wpływem zniemczonej Zamojszczyzny. 

 

AKCJA WYSIEDLEŃCZA NA ZAMOJSZCZYŹNIE

 

Biologiczna zagłada była celem nadrzędnym, którego realizację rozpoczęto od pacyfikacji Zamojszczyzny. O wyborze tych terenów jako miejsca kolonizacji zadecydowały również przesłanki gospodarcze. Liczne na tym terenie folwarki stanowiły dogodne warunki do osadnictwa. Na Zamojszczyźnie były ponadto skupiska starych osadników niemieckich, co również mogło odegrać rolę w przeprowadzeniu akcji kolonizacyjnej na tym terenie. 

W efekcie przeprowadzono eksperymentalną akcję wysiedleńczą, która swoim zasięgiem objęła część wsi powiatu zamojskiego. W dniach 6-25 listopada 1941 r. wysiedlono Huszczkę Dużą, Huszczkę Małą, Wysokie, Białobrzegi, i Podhuszczkę. Akcja ta nie miała szerokiego zasięgu.Wysiedlono 2098 osób, które przewieziono do różnych wsi powiatu hrubieszowskiego. Na miejsce ludności polskiej zasiedlono rolników pochodzenia niemieckiego z okolic Radomia.6 Po próbnych przesiedleniach rozpoczęto przygotowanie do akcji, która miała swoim objąć zasięgiem całą Zamojszczyznę. Termin wysiedleń odsunięto na kilka miesięcy. W tym czasie Niemcy zorganizowali spis ludności, gospodarstw i inwentarza. 

4 października 1942r. w Krakowie odbyła się konferencja, na której ustalono wytyczne dla akcji wysiedlenia Polaków  z Zamojszczyzny. Narada poświęcona była politycznej realizacji planów wysiedleńczych. Według zaleceń Himmlera akcja miała być zakończona w połowie 1943r. Zamierzano wysiedlić około pół miliona ludzi w przeciągu siedmiu miesięcy. Organizacyjną stroną wysiedleń zajmowała się Centrala Przesiedleńcza dla Kraju Warty i G.G. z siedzibą w Łodzi, której szefem był SS – Obersturmbahnfuhrer Herman Krumey. W celu sprawnego przeprowadzenia akcji utworzono oddział Centrali Przesiedleńczej w Zamościu, zwany Zweigestelle Zamość. 

Całością kierował sekretarz stanu do spraw bezpieczeństwa G.G. SS - Obergruppenflihrer Kruger. Nad bezpośrednim przebiegiem akcji czuwał szef SS i policji dystryktu lubelskiego Odilo Globocnik.

 

PRZEBIEG AKCJI

 

Akcja wysiedleńcza rozpoczęła się w nocy z 27 na 28 listopada 1942r. wysiedleniem osady Skierbieszów oraz okolicznych wsi: Lipina Nowa, Suchodębia, Sady i Zawada. Trwała ona do marca 1943r. i objęła powiaty: hrubieszowski, tomaszowski i zamojski. Ze względu na wiosenną ofensywę partyzancką akcję przerwano. Pomimo trudnej sytuacji na froncie wschodnim Niemcy zmobilizowali trzy dywizje SS i w dniach 15 czerwca -15 lipca wznowili wysiedlenie ludności. 

Część mieszkańców objętych akcją zbiegła i na własną rękę szukała ratunku, najczęściej udając się do rodzin i znajomych. 

Niemcy działali zawsze według jednego schematu. W nocy lub nad ranem oddziały wojska i policji lub SS otaczały wieś i pod groźbą rozstrzelania zmuszali ludzi do opuszczania domostw.Mieszkańcom kazano gromadzić się w jednym miejscu, w określonym czasie (od 15 minut do 1 godziny). Niemcom chodziło o to aby Polacy zabrali ze sobą jak najmniej rzeczy i żywności. Na miejscu mordowano kalekich, chorych i starców. Strzelano również do osób stawiających opór lub próbujących ucieczki. Zgromadzonych na placu ludzi trzymano nawet kilkanaście godzin, niezależnie od temperatury czy pogody. W takich warunkach, bez jedzenia i picia zdarzały się wypadki śmierci, szczególnie wśród dzieci, starców i chorych. Zebranych dzielono na dwie grupy: przeznaczeni do wywozu oraz ci, którzy mieli pracować dla Niemców. Tych drugich był znikomy procent. Przeznaczonych do wywozu ładowano na samochody i pod silną eskortą, (w obawie przed partyzantami), wieziono do obozu przejściowego w Zamościu. Zdarzało się też, iż pędzono ludzi pieszo albo transportowano furmankami z sąsiednich nie wysiedlonych jeszcze wsi.

 

OBÓZ PRZEJŚCIOWY W ZAMOŚCIU

 

Wysiedloną ludność kierowano do obozów przejściowych (pozbawionych najbardziej elementarnych warunków do życia) w Zamościu, Zwierzyńcu, Budzyniu. 

Obóz w Zamościu utworzono na podstawie rozporządzenia szefa Centrali Przesiedleńczej w Łodzi Hermana Krumey'a. Komendantem obozu został SS - Unterscharfuhrer Artur Schutz.7

Obóz składał się z kilkunastu baraków otoczonym drutem kolczastym.Ponadto każdy z nich był oddzielany od pozostałych również drutem, stąd w potocznej nazwie obóz funkcjonował jako „druty". Wszelka komunikacja między barakami była zabroniona. Wysiedleni przebywali w straszliwych warunkach sanitarnych. Stosunkowo dobrze wyposażone były baraki dla osób przeznaczonych do germanizacji. W pozostałych natomiast nie było podłóg i pieców, co w warunkach zimowych powodowało, że ludzie potwornie marzli. Przesiedleńcy spali na gołej ziemi. O myciu nie było mowy, ponieważ nie można było nawet podejść do studni. Nie lepiej przedstawiała się sprawa wyżywienia.Całodzienny jadłospis stanowiła zupa z brukwi, 15dkg chleba i pół litra gorzkiej kawy. Takie warunki - brak higieny (insekty), głód, mróz  dziesiątkowały  ludzi, a w szczególności dzieci. 

Nędzy obozowej towarzyszył terror ze strony SS-manów. Szczucie psami, bicie za zbliżanie się do drutów, strzelanie do wszy,  które chodziły po ludziach - należało do  zjawisk powszechnych.

Już w czasie wysiedlania oraz w obozie przejściowym przeprowadzono selekcję, podczas, której w sposób okrutny i bestialski odrywano dzieci od matek, często bijąc je przy tym, a nawet mordując.8 Niemcy bezwzględnie wyrywali małe dzieci matkom. Głośnym krzykom oprawców towarzyszył szloch i płacz maleństw.  Wydarzenia te mocno utkwiły w pamięci dzieci, o czym można się przekonać z relacji jednego z nich: „Pamiętam jak trzymałem się matki za rękę, ale Niemiec oderwał mnie od niej. Widziałam później, jak także Niemiec uderzył kolbą karabinu inną matkę, która nie chciała dać malutkiego dziecka. Kobieta ta upadła na ziemię zbroczoną krwią. Drugi Niemiec chwycił ją za warkocz i wyciągnął z baraku przez próg na dwór."

Zgodnie z wytycznymi Hermana Krumey'a z 21 października 1942r. w sprawie klasyfikacji wszystkich Polaków wysiedlonych z Zamojszczyzny, dzielono ich w zależności od „wartości rasowej" na cztery grupy. Do grupy pierwszej i drugiej zaliczano rodziny polskie pochodzenia niemieckiego bądź z domieszką krwi niemieckiej. Grupy te miały być przeniesione do Łodzi w celu zniemczenia.10

W obozie działały komisje antropologiczne kierowane przez „specjalistów od ras" Riedela i Pfutznera. Każdej osobie przydzielano grupę i wpisywano ją do jednej z następujących kartotek: WE - nadający się do ponownego zniemczenia, AA - do zatrudnienia w starej Rzeszy, RD - do wsi rentowych, Kl - akcja dziecięcia, AG - do zatrudnienia w G.G., KL - obóz Brzezinka.11

Pobyt w obozie trwał od kilku do kilkunastu tygodni. Kolejnym etapem gehenny wysiedlonych był transport do różnych miejsc, w zależności od grupy. Dzieci i starców wywożono w kierunku Warszawy.

Szczególnie ciężko, trudy „podróży" znosiły dzieci. Zabiedzone i głodne wskutek pobytu w obozie, przewożone bez opieki i zaopatrzenia, masowo chorowały i umierały w drodze do miejsca przeznaczenia. U wielu z nich  stwierdzono odmrożone kończyny, policzki i nosy. Były stłoczone tak, że jazdę bydlęcymi wagonami musiały przebyć na stojąco. Brak wody i świeżego powietrza oraz załatwiania potrzeb fizjologicznych doprowadziły do masowych omdleń. 

Z dokumentacji Oddziału Centrali Przesiedleńczej w Zamościu można ustalić tylko niektóre transporty. 1 lutego 1943r. do Siedlec przywieziono 1046 osób, w tym 646 dzieci. Dzień później przybył kolejny transport, który po długim postoju został skierowany do miejscowości Mordy. Znaleziono w nim 45 osób zmarłych. Transporty dotarły również do powiatów: sokołowskiego, radomskiego, kieleckiego i garwolińskiego. Dnia 28 lutego 1943r. skierowano jeszcze jeden transport do Siedlec, w tym 502 dzieci ... ,12

 

AKCJA RATOWANIA DZIECI ZAMOJSZCZYZNY W SIEDLCACH

 

„Wieść o męczeństwie Dzieci Zamojszczyzny błyskawicznie rozeszła się po okupowanej Polsce."13Hasło: „Ratować Dzieci Zamojszczyzny" podjęte przez organizacje podziemne nie pozostało bez echa. Społeczeństwo Siedlec i okolic ofiarnie włączyło się do pomocy.2 Z wielkim zaangażowaniem organizacje charytatywne: Polski Czerwony Krzyż, Rada Główna Opiekuńcza oraz społeczeństwo zorganizowały zbiórkę pościeli, odzieży, lekarstw. Wysiedlonymi z Zamojszczyzny zaopiekował się Miejski Zakład Opiekuńczy, Wydział Opieki Społecznej, Wydział Zdrowia Zarządu Miasta, Przedszkola Miejskie oraz Miejski Ośrodek Zdrowia. 

Duże zasługi na rzecz ratowania dzieci z transportów miał ruch oporu oraz kolejarze Polscy. Partyzanci przeprowadzali akcje dywersyjne, polegające na wysadzaniu torów, dzięki czemu sporo transportów skierowanych do Oświęcimia nie osiągnęło swojego celu przeznaczenia. Zamiast do obozu zagłady trafiły do Garwolina,  Mórd,  Mrozów, Łaskarzewa, gdzie - podobnie jak w Siedlcach - ludzie z transportów znaleźli ocalenie. Kolejarze sypali piasek w łożyska toczne wagonów. Z powodu przegrzania się łożysk, wagony odstawiano na bocznice. Kolejarze i mieszkańcy korzystając z postoju pociągu wykupywali od Niemców bądź wykradali dzieci i dorosłych. Oto jeden z przykładów włączenia się społeczeństwa w akcję ratowania Dzieci Zamojszczyzny: „Kiedy w styczniu 1943r. nadszedł do Warszawy przerażający transport, konspiracyjny „Robotnik" poinformował: „Robotnice chodziły od dworca do dworca, chcąc odbić dzieci, wyrwać je z rąk oprawców. Do RGO wpłynęło w ciągu kilku godzin kilkadziesiąt tysięcy zgłoszeń od tych wszystkich, którzy chcieli przygarnąć niewinne ofiary hitlerowskiego terroru. Warszawa była podminowana."14 Oto inny fragment odezwy konspiracyjnego organu LZK „Żywią": „ ...Wzywamy wszystką ludność mieszkającą przy torach i stacjach kolejowych pilnego baczenia i stwierdzania miejsc, gdzie pojawiają się dzieci. W razie wykrycia wagonów starać się jak najszybciej i najsprawniej dzieci z nich wydobyć. Gdzie się da wykupić, gdzie się da wykraść. Zaopiekować się dziećmi natychmiast. Podzielić między rodziny. Działać spokojnie, z rozwagą, ratować dzieci! Ratować Dzieci!"15

Dnia 1 lutego 1943r. przybył następny transport wysiedlonych z Zamojszczyzny. Zadrutowane wagony wypełnione dziećmi i starcami stanęły na bocznym torze. Kolejarze dowiedziawszy się o tym szybko, przystąpili do ratowania ludzi. Pracownicy urzędu powiadomieni zostali o transporcie przez hitlerowców. Oto wspomnienia dr Z. Norwida-Niepokoja, ówczesnego pracownika w Referacie Opieki Społecznej w Siedlcach: „zimą 1943r. w budynku Czerwonego Krzyża odbywało się spotkanie konspiracyjne. W pewnej chwili zobaczyliśmy, że w kierunku naszego budynku zdążało dwóch gestapowców: Obersturmbahufuhrer Fabisch, komisarz dla miasta Siedlce i Standartenfuhrer Diet. (...) Diet powiedział do mnie: „Pan uda się natychmiast na rampę kolejową z patrolami sanitarnymi, przyjadą transporty". Nie śmiałem pytać skąd i jakie.  (...) Na dworzu mogło być około -20 stopni Celsjusza i była porywista wichura śnieżna. Po chwili wjechał bardzo wolno pociąg. Diel zwrócił się do mnie po niemiecku : „Tam jest parę trupów". Z pociągu zaczęli się wydostawać zmizerowani do ostatnich granic ludzie, jak się okazało wysiedleni z Zamojszczyzny. Wywleczono z wagonów około 30 zamarzniętych dzieci." Tak wspomina tamte dni Józef Buszko: „Było to 2 lutego 1943r. Wczesnym rankiem rozeszła się w Siedlcach wiadomość, że przybywają na stację w Siedlcach dwa transporty wysiedlonych dzieci z powiatów zamojskiego i hrubieszowskiego.

Podniecenie w mieście ogromne, tym bardziej, że wiadomości o masowych wysiedleniach z Zamościa już od kilku tygodni dochodziły do uszu siedlczan. Między innymi podobne transporty samych dzieci były już w Warszawie. Ten ostatni transport rzeczywiście doszedł do Warszawy, jednak Niemcy skierowali go  w nieznanym kierunku, prawdopodobnie do obozów w Niemczech. W prasie hitlerowcy ogłosili wiadomość o tym jako plotkę, stwierdzając, że żadnego transportu w Warszawie nie było. 

Otóż dnia 2 lutego 1943r. w godzinach popołudniowych przybył na stację kolejową Siedlce transport dzieci z Lubelszczyzny. Rada Główna Opiekuńcza i Zarząd Miejski zajął się przyjęciem tych biedaków. Przygotowano chleb, gorące pożywienie oraz ciepły lokal przy ul. 1-go Maja. Z opowiadania przybyłych dowiedziałem się, że wysiedleni byli trzymani w obozach przez pięć tygodni, gdzie żywiono ich jedynie zupą z brukwi. Śmiertelność w tych obozach była ogromna. Głód, mrozy oraz warunki obozowe zebrały krwawe żniwo, szczególnie wśród małych dzieci. Każdego ranka wynoszono dziesiątki trupów do specjalnie przygotowanych dołów. Społeczeństwo m. Siedlce ze łzami w oczach okazało dużo serca wysiedlonym. Dorożkarze samorzutnie i bezinteresownie podjęli się przewozu ofiar hitlerowskiego barbarzyństwa do punktów przyjęć Rady Głównej Opiekuńczej i Zarządu  Miejskiego. 

Dzieci chore odnoszono natychmiast do szpitala miejskiego przy ul. Starowiejskiej. Zdrowsze dzieci, jak również osoby starsze społeczeństwo miasta i okolicznych wsi zabrało do własnych mieszkań. 

Korowody niewiast i mężczyzn obładowanych pieczywem, gorącym mlekiem i okryciem ciągnęły do przybyłych, by ich nakarmić i zaopatrzyć w odzież. Pomimo najtroskliwszej opieki lekarskiej, wiele dzieci zakończyło życie. Staraniem Zarządu Miejskiego i miejscowego duchowieństwa władze niemieckie zezwoliły nakatolickipogrzeb zmarłych. Otóż w dniu 3 lutego 1943 roku po nabożeństwie żałobnym w Kościele Św. Stanisława kondukt pogrzebowy z 23 trumnami koloru białego wyruszył ulicami na miejscowy cmentarz przy ul. Cmentarnej. Należy zaznaczyć, że wszystkie trumny ofiarowały miejscowe zakłady pogrzebowe oraz Zarząd Miejski. Do wiezienia trumien ze zmarłymi stawiły się karawany pogrzebowe i tabor miejski, jednak społeczeństwo wolało nieść trumny na własnych ramionach. 

Około 10 tysięcy ludności miasta Siedlce i okolicy wzięło udział w tej żałobnej uroczystości. Zwłoki zostały złożone do wspólnego grobu na miejscowym cmentarzu. Fotoamatorzy dyskretnie filmowali przebieg konduktu żałobnego."

Dzieci tak szybko znalazły się w bezpiecznych miejscach, że niektórzy siedlczanie wracając od znajomych, czy ze spaceru zastawali w domu nowych lokatorów. Tak wspomina pani (wtedy 14-letnia dziewczynka) Z. Wójcik: „To była ciężka zima. W niedzielę albo jakieś święto po południu wracając od koleżanki dowiedziałam się, że w Czerwonym Krzyżu są jakieś dzieci zabrane z transportu, że kto może, bierze je do siebie. Kiedy weszłam do domu, zobaczyłam, dwóch chłopców, brudnych, wygłodzonych i zapłakanych."16

Dzieci z reguły nie pamiętały nazwisk, nazw wsi. Harcerki i Szare Szeregi łatwiej znajdowały kontakt z młodzieżą i pomagały im w organizacji bytu, przetrwania okresu deprecjacji wartości i życia jakie codziennie miała rzeczywistość wojenna. 

Pracownicy PCK i Zarządu Miasta sporządzili wykaz danych personalnych wszystkich osób, wśród nich 561 dzieci. Dzieci rozlokowano następująco: w rodzinach zastępczych - 372 dzieci, w Zakładzie Opiekuńczym - 53 dzieci, w zakładzie sióstr Sercanek w Skórcu - 4 dzieci, w Zakładzie „Gniazdo" - 7 dzieci, w żłobku przy ul. Cmentarnej - 3 dzieci, w Przytułku dla starców - 1 dziecko, w Szpitalu Miejskim - 10 dzieci, w Szpitalu Chorób Płucnych - 5 dzieci, w Delegaturze Gminy Zeliszew - 16  dzieci, w  Delegaturze  Gminy  Skórzec - 3  dzieci, w Delegaturze Gminy Krześlin - 9 dzieci, w Delegaturze Gminy Wodynia - 8 dzieci, w Delegaturze Gminy Mokobody - 7 dzieci, w Delegaturze Gminy Zbuczyn - 5 dzieci, w Delegaturze  Gminy Wiśniew - 4 dzieci,  w Delegaturze Gminy Tarków -2 dzieci. Zmarło czterdzieści troje dzieci."17

Mieszkańcy zaczęli czynić starania zorganizowania uroczystego pogrzebu. Nie było to takie proste. Na pogrzeb potrzebna była zgoda władz niemieckich. Kierownictwu organizacji podziemnej zależało na zorganizowaniu manifestacyjnego pogrzebu wysiedleńców z udziałem ludności Siedlec i okolic. Miał to być protest przeciw barbarzyństwu niemieckiemu, którego efektem była śmierć niewinnych  dzieci i dorosłych. Dzięki wizycie panów Norwida-Niepokoja i Stanisława Zdanowskiego (ówczesnego burmistrza miasta) u Stadtkomissarza Oberstumbahnfuhrera SS Fabischa zezwolono na cichy pogrzeb." 

W dniu 3 lutego 1943r. odbyła się msza żałobna. Po mszy wyprowadzono trumny białego koloru i przez ulice Siedlec podążono na cmentarz. W kondukcie żałobnym uczestniczyło około 10 tys. ludzi, między innymi dzieci szkolne, inteligencja,urzędnicy. Nastrój wielkiej powagi i skupienia robił wrażenie nawet na niemieckiej ludności cywilnej.18 Zmarłych pochowano na cmentarzu przy ulicy Cmentarnej wkwaterze nr 20 (przy głównej alei). Organizacja podziemna sfilmowała przebieg uroczystości. Manifestacja polskości została utrwalona na kliszy fotograficznej, dzięki czemu wiedziała o tym cała Polska. Wielkie zainteresowanie pogrzebem unaoczniło Niemcom fakt, że naród polski, pomimo klęski militarnej, nie przestał istnieć. Oto wspomnienia Jana Michalaka: „W okresie okupacji hitlerowskiej   pracowałem jako kierowca w Spółdzielni Spożywców przy ul. Świętojańskiej (obecnie mieści się ta hurtownia WPHW). Mieszkałem wraz z żoną przy ul. Głuchej nr 2. Moi rodzice oraz dwóch braci i siostra zajmowali lokal składający się z jednego pokoju i kuchni przy ul. Świętojańskiej 5. Dowiedziałem się o transporcie od rodziców. Po naradzie w domu postanowiliśmy, że weźmiemy jedno dziecko na wychowanie. Poszedłem do punktu zbiorczego i zobaczyłem dwóch chłopców Jana i Stanisława Pomańców. Stanisław Pomaniec miał dziesięć lat, a Jan Pomaniec sześć lat. Postanowiłem ich wziąć pod swoją opiekę. Zamieszkali u moich rodziców. Zostali ubrani i odżywieni i po pewnym czasie poszli do szkoły. Umówiłem się z moimi rodzicami, że na jedno dziecko ja będę dawał pieniądze. 

W pogrzebie, który odbył się następnego dnia nie mogłem uczestniczyć, gdyż w tym czasie byłem poza miastem. Po przyjeździe następnego dnia mogłem zauważyć duże poruszenie wśród mieszkańców miasta. Mówiono ze współczuciem o ofiarach barbarzyństwa hitlerowskiego, a także o udziale tysięcy Siedlczan w pogrzebie. Po roku u moich rodziców zjawił się ojciec dzieci, który ocalał podczas pacyfikacji wsi. Opowiadał, że uratowało go to, że jako pracownik majątku pojechał z właścicielem Niemcem do Zamościa. Gdy przyjechał, wieś była spalona, a jego rodzina wywieziona. Przez cały rok szukał śladu swoich dzieci, aż trafił do Siedlec. Dzięki liście zbiorczej przez Czerwony Krzyż w Siedlcach udało mu się ustalić moje nazwisko i tym samym trafił do dzieci. 

Obecnie postanowiłem napisać list do tych osób, które przebywały u nas. Wiem, że Jan Pomaniec mieszka we wsi Myża."

Odzew ze strony okupanta był natychmiastowy. Następnego dnia (4 lutego 1943r.) Gestapo przeprowadziło rewizję u fotografów podejrzanych o robienie zdjęć. Zaczęły się aresztowania. Negatyw z pogrzebu znaleziono w zakładzie Józefa Buszki, za co został wywieziony do Oświęcimia. Według relacji pani M. Kolo Józef Suszko posiadał dwa aparaty i jeden z nich ukrył. Dzięki  temu zdjęcia te są dzisiaj dokumentem tamtych dni.

Oprócz fotografów aresztowano także osoby pracujące w Zarządzie Miasta. Tragiczny los spotkał burmistrza Siedlec Stanisława Zdanowskiego. Za nie dotrzymanie słowa komisarzowi Fabischowi i przekształcenie cichego pogrzebu w wielką patriotyczną manifestację został aresztowany i wywieziony do Oświęcimia.

 

FORMY POMOCY NIESIONE WYSIEDLONYM Z ZAMOJSZCZYZNY PRZEZ SIEDLCZAN

 

Pomimo tych strasznych wydarzeń społeczeństwo Siedlec kontynuowało pomoc tym, którzy przeżyli. Polskie Harcerstwo w ramach tajnego nauczania Jankowskiego i Izabeli Janke organizowało nawet specjalne szkolenie harcerek w zakresie sprawności opiekuńczej. [...] Biorąc przykład z Szarych Szeregów w Warszawie zorganizowało w RGO w Siedlcach akcję „kropla mleka" dla dzieci, potem stałą akcję ich  dożywiania. Świetlica dla dzieci była obok siedziby RGO przy ulicy Joselewicza i mieściła się w dwóch izbach, gdzie przebywało 60 dzieci oraz 10 honorowych wychowawców. Zajęcia odbywały się rano (nauka szkolna z zakresu klas I-IV) i po popołudniu (odrabianie lekcji). [...] Opiekę wychowawczą nad świetlicą sprawowali kierownicy szkół, a finansową Opieka Społeczna Zarządu Miasta oraz inne instytucje: „Społem", rzeźnia, sklepy rzemieślnicze, Komisaryczny Zarząd Nieruchomości, osoby prywatne. Udostępniono także dzieciom dalsze lokale do odrabiania lekcji. Wyposażono je w artykuły piśmiennicze, pomoce, lektury. Przemycano treści ze zlikwidowanej historii i języka polskiego. W ramach tzw. kominków, szarych godzin, gdzie prezentowano zakazane treści patriotyczne, legendy i poezję narodową. Prowadzono także wychowanie harcerskie przez zdobywanie sprawności zuchowych (ogrodniczka, majsterklepki). Organizowano spacery, wycieczki, ogniska, podchody; w lesie, śpiewano harcerskie piosenki, wykonywano własne programy artystyczne. Zorganizowano także dla  najmłodszych przy ulicy Sienkiewicza 30 ośrodek i plac zabaw, a latem kolonie letnie w Podnieśnie, Mężnie i Stoku Lackim. Dla uczących dzieci starszych harcerek organizowano w poniedziałki i czwartki kursy pedagogiczne i omówienia lekcji, zajęcia pokazowe, fachowe odczyty z dydaktyki, zajęcia praktyczne, konsultacje z doświadczonymi  nauczycielami.14

 

1Hitlerowski plan wysiedlenia 50 milionów Słowian, BGKBZH, Poznań 1949r., s. 209-242,

2J. Markiewicz "Nie dali ziemi skąd ich ród", Lublin 1985r., s. 13,

3B. Wołoszański "Ten okrutny wiek", Wyd. Colori, Warszawa 1995r.,

4J. Markiewicz "Nie dali ziemi skąd ich ród", Lublin 1985r., s. 15,

5M. Kasz, W. Krawczyk "Gehenna Dzieci Zamojszczyzny", Tomaszów Lub. 1987r., s. 3,

6B. Wróblewski "Losy Dzieci Zamojszczyzny w okresie okupacji",

7J. Markiewicz "Nie dali ziemi skąd ich ród", Lublin 1985r., s. 351,

8Z. Węcławik "Wysiedlenie Skierbieszowa i pobyt w obozie w Zamościu", 1995r., t. II, s. 363,

9OKBZM w Lublinie, autor 239/67. Zeznania świadków, s. 101,

10B. Wróblewski "Losy Dzieci Zamojszczyzny w okresie okupacji",

11Pismo Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy w październiku 1942r., t. I, s. 138-139,

12Z. Więckowska "Dzieci Zamojszczyzny w Siedlcach 1943-1983", Siedlce 1984r., s. 4,

13"Siedlce 1948-1995", Siedlecki Towarzystwo Naukowe, Siedlce 1996r., Oficyna Wydawnicza "Ajaks", s. 123,

14Tamże..., s. 123,

15LZK - Ludowy Związek Kobiet "Żywia",

16Z. Wójcik "Widzę to wszystko jakby wczoraj", Dzieciństwo i Wojna, Warszawa 1983r., s. 299,

17Z. Świętochowska "Postawa mieszkańców Siedlec wobec Dzieci Zamojszczyzny", Siedlce1995r., s. 17,

18Tamże..., s. 8,

19"Siedlce 1948-1995", Siedlecki Towarzystwo Naukowe, Siedlce 1996r., Oficyna Wydawnicza "Ajaks", s. 14.

 

Powyższe informacje zaczerpnięte zostały z pracy magisterskiej Pani Moniki Wach absolwentki WSRP w Siedlcach.